Obserwatorzy

sobota, 27 września 2014

Chcę mieć z Tobą Dziecko.

Czas na moją historię.
Mimo młodego wieku, pachnącego nowością mieszkania i wkraczania na nową drogę życia czułam, że to jeszcze nie jest to. Nadszedł taki moment, w którym rutyna osiadła na moich barkach i nie chciała odejść.Praca, dom, praca, dom, praca, dom...to nie dla mnie. Chcę żyć dla kogoś, czuć się potrzebna i ważna, chcę prawdziwej rodziny a nie szybkiego 'cześć' rzuconego rano w biegu, co by tylko zdążyć do pracy...

- "Chcę mieć z Tobą Dziecko" powiedziałam do P. pewnego letniego wieczora. - "Chcę żeby zamieszkał z nami mały człowiek, który będzie miał w sobie część Ciebie i mnie".

To była na prawdę przemyślana decyzja. Chcieliśmy mieć pewność, że gdy się urodzi, będzie miało wszystko czego potrzeba. Udało się.
Testy zrobiłam dwa. Obydwa pozytywne.  I tak nie wierzyłam w ich wiarygodność, przecież mogły być wadliwe... Dopiero po siedmiu NIEZWYKLE dlugich tygodniach nadeszla wizyta u lekarza, która już na zawsze odmieniła moje życie. Ciąża. Jestem w ciąży. Tyle czasu obserwowałam kobiety z brzuchem, a zaraz ja będę taki miała. Szok.

Te 9 miesięcy szybko się zapomina. Choć wydaje nam się najpierw, że trwa to wieczność, później widać wszystko jak przez mgłę.
Do 5 miesiąca czułam się świetnie. Żadnych nudności, mogłam jeść i jeść (mogę, w końcu jestem w ciąży), makrela popijana mlekiem - chwilo trwaj!
 Później przestało być kolorowo. Nerwy, płacz, śmiechy, płacz i histeria okraszone nogami jak serdelki i mnóstwem snu. W końcu i sen mi odebrano, żebra połamane, kręgosłup jakby ktoś mi przetrącił bejsbolem. Wszystko śmierdziało, było za głośno, za gorąco, swędziało, bolało, katar nie wiadomo skąd, pies denerwująco oddycha i zejdzcie mi wszyscy z oczu.
A to nie koniec. Moje szczęście polega na tym, że dane jest mi doświadczyć wszystkiego (tyczy się to także porodu, ale o tym kiedy indziej). 8 miesiąc, wyglądałam jak mała kula, ale żeby było śmieszniej zrobił mi się czyrak. Na kości ogonowej... No bo czemu nie :) ból taki, że wyłam po nocach, nie mogłam chodzić, siedzieć ani leżeć...to pamiętam doskonale.
Ostatnie dni siedziałam z nogami w misce z imną wodą i oglądałam Grę o Tron, a noce przesypiałam na dziecięcym materacu,w pozycji siedzącej, otoczona wszystkimi poduszkami jakie mamy w domu.

Jednak doświadczyłam tego wszystkiego nie bez powodu. To była moja droga do poznania Milenki. To była NASZA droga do poznania siebie nawzajem.

P.S. Na prawdę lubiłam być w ciąży! Kiedyś to powtórzę... ;)

J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz